Zima to taki okres w ciągu roku, że jak przychodzi, to masakruje moje usta doszczętnie. A jeszcze jak do tego dochodzi jakieś przeziębienie, to już w ogóle jest katastrofa totalna. Pieką, pękają i łuszczą się niesamowicie. Co wtedy robię? A raczej co robię, żeby do armagedonu nie dopuścić? A noszę ze sobą zawsze jakieś maziaje. W tym roku zaopatrzyłam się tylko w trzy sztuki. A oto i one, trzech bohaterów dzisiejszej zimy, moich ust no i notki.
W ciągu roku balsamów do ust w zasadzie nie używam. Szaleję ze szminkami i błyszczykami, ale wiadomo, że czasami przychodzą takie chwile, gdy pomadki ochronne wracają do łask. No i żeby przyjemniej się ich używało, to oczywiście muszą pachnieć - albo słodko, albo soczyście!
Zacznę od legendy blogowego i youtubowego świata, czyli od Carmexa! Nie będę zbyt odkrywcza pisząc, że ten produkt po prostu się sprawdza i jest godny polecenia. Używam go zawsze wtedy, gdy moje usta potrzebują natychmiastowej reanimacji. Pięknie je nawilża i wygładza.
Dodatkowo, wersja waniliowa pachnie naprawdę świetnie, o czym przekonałam się nie tylko ja (haha!). Na ustach daje transparentne, lekko lśniące wykończenie. Utrzymuje się i tym samym chroni nasze wargi, przez bardzo długi czas. Nawet picie nie aż tak bardzo mu straszne. No i posiada filtr SPF 15. Lubię ten produkt, bardzo mi pomaga, ale używam go tylko w sytuacjach ekstremalnych. Zawarta w nim kamfora lekko uzależnia od siebie skórę naszych ust, także uważajcie. Polecam używać głównie zimą.
Gdy ujrzałam napis Dark chocolate & mint wiedziałam, że ta pomadka będzie moja! Do tego kosztowała niecałe 7 zł. (w Hebe akurat była promocja). Cocoa Butter Formula ze znanej i lubianej kosmetykoholiczkom marki Palmer's to kolejny ulubieniec tej zimy (i jesieni). Gdy tylko wyszłam ze sklepu, od razu rozerwałam opakowanie i wysmarowałam nim swoje usta... Ten zapach i smak mnie urzekł! Balsam ochronny pachnie dokładnie tak, jak czekoladki After Eight! Jeśli ktoś lubi mieszankę deserowej czekolady z miętą, to to jest właśnie dla niego. Do tego słodkawo-miętowy smak, to coś, co naprawdę uwielbiam.
Samo działanie też jest niczego sobie. Co prawda nie regeneruje naszych ust jakoś super, ale dobrze je nawilża i zapobiega wysuszeniu. Również zawiera filtr SPF 15. Często stosowany daje efekt naprawdę przyjemnych w dotyku warg. Polecam. Na ustach jest bezbarwny, daje bardzo delikatny połysk, czyli coś dla fanek minimalizmu, no i dla mężczyzn.
I ostatni, maziajowy ulubieniec, który również urzekł mnie zapachem. Spiced Cranberry Tinted Lip Balm z Bomb Cosmetics kupiłam w Mydlarni Wrocławskiej podczas zaopatrywania się w słynne woski Yankee Candle. Pani sprzedawczyni poleciła mi ten zapach, ale i mnie on bardzo zainteresował, więc niewiele myśląc zakupiłam uroczy balsamik. Jak moje wrażenia? Oczywiście zapach i kolor totalnie mnie zauroczył. Produkt w sobie ma delikatny, złoty brokat, którego co prawda na ustach kompletnie nie widać, ale mimo wszystko wygląda bardzo przyjemnie - lekko barwi usta, można powiedzieć, że je ożywa. No i żurawinowy aromat... Aż mam ochotę go pożreć w całości. Uwielbiam żurawinę. Do tego w takim przyprawowym wydaniu.
Same właściwości pielęgnacyjne są w porządku - produkt po prostu nawilża usta ale bez szaleństw. Używam go raczej na co dzień, czasami zamiast błyszczyka czy innego upiększacza moich warg. Na pewno usta lepiej się czują gdy ten znajduje się na nich, aniżeli by go nie było, więc sięgam dość często. Oczywiście wygrzebuję go czystymi łapkami, a jakże! ;)
I to by było na tyle jeśli chodzi o moich ulubieńców do ust. Dajcie znać, jakie są Wasze ulubione balsamy ochronne na ten zimny okres. Czego używacie? Jak chronicie Wasze wargi przed pękaniem i wysuszeniem?
31 komentarze
O jeny to mazidełko z Bomb Cosmetics chcę ! <3
OdpowiedzUsuńMazidełko z Bomb Cosmetics to typowo uroczy twór :D.
UsuńChyba każdy z nich zachwyciłby mnie swoim zapachem ♥ Szczególnie ten z Palmersa!
OdpowiedzUsuńZ powyższych znam tylko Carmex, ale u mnie sprawdza się tylko wersja w słoiczku
OdpowiedzUsuńFakt, wersja w słoiczku działa najmocniej, chyba dlatego, że jest najbardziej skoncentrowana.
UsuńJa uwielbiam również Carmex w słoiczku, a Palmer's dostałam na imieniny
UsuńJa uwielbiam pomadkę z Eco Cosmetics. Jakiś czas temu mi się skończyła i na jej miejsce kupiłam 2 inne, ale nie dorastają jej do pięt! :)
OdpowiedzUsuńJa właśnie przed chwilą kliknęłam sobie balsam Marilou Bio i mam nadzieję, że dojdzie zanim mi się usta zmasakrują ;)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam nigdy o tym balsamie :). Mam nadzieję, że wkrótce poczytam o nim na Twoim blogu :D.
UsuńZachęciłaś mnie do tej czekoladowo-miętowej :)
OdpowiedzUsuńCarmex w słoiczku oraz Tisane w słoiczku, a także Nivea z miodem lub oliwkami nie dopuściły jeszcze tej zimy u mnie ani jednej suchej skórki :)
OdpowiedzUsuńTisane też jest fajny. Używałam go ze dwa albo trzy lata temu, za namową mojego chłopaka ;). Wolę jednak Carmex, który mimo wszystko działa nieco silniej.
UsuńTeż skusilam sie na promocję w Hebe na Palmer's i nie żałuję mam niebieską wersję :) fajnie nawilża i pięknie pachnie .
OdpowiedzUsuńA niebieska wersja to jaka?
UsuńO tak, o tej porze roku balsamy ochronne do ust to podstawa. U mnie przy tej ekstremalnej pogodzie najlepiej sprawdza się masełko do ust Nivea i balsam Decubal. Już od dawna mam ochotę wypróbować sztyft Palmers, ale dopóki nie zużyję tego co mam w stronę innych nawet nie patrzę ;)
OdpowiedzUsuńNie używałam masełka z Nivei, choć chodziłam wokół niego bardzo często. Nawet koleżanka z pracy sobie chwali bardzo ten produkt.
UsuńChętnie wypróbowałabym pomadkę Palmer'sa. Musi mieć cudowny zapach! Aktualnie używam pomadki Bebe young care Natychmiastowa pielęgnacja. Dobrze nawilża usta, ale jest bezbarwna, bezzapachowa i bezsmakowa. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPomadki z Bebe to klasyka obok, której nie da się przejść obojętnie ;). Też używałam i nawet udało mi się dobić dna! Fajny produkt.
UsuńCarmex to mój numer jeden :)
OdpowiedzUsuńZ tej trójki używałam tylko Carmexu i bardzo go lubię :)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o działanie to Carmex jest moim numerem jeden, ale co jakiś czas zdradzam go z innymi balsamami, ale tylko ze względu na ich urocze zapachy :)
OdpowiedzUsuńCarmex stosuję jedynie w ekstremalnych przypadkach. W pozostałych - inne balsamy działają po prostu dobrze :).
Usuńjuż od jakiegoś czasu mam ochotę wypróbować tych produktów z Bomb Cosmetics :)
OdpowiedzUsuńZachęcam, są naprawdę bardzo przyjemne w użyciu :).
UsuńJa właśnie skończyłam mój Carmex i już jest na liście zakupów mam ochotę na wanilię lub moisture plus
OdpowiedzUsuńWanilia jest naprawdę bardzo fajna, choć ja już zdążyłam się przyzwyczaić do tego zapachu... :D
UsuńU mnie chyba najlepiej się sprawdzał Oeparol na zimę, a w chwili obecnej używam lano-maści z ziaji, bo mi została po karmieniu malucha i się sprawdza ;)
OdpowiedzUsuńGrunt to znaleźć coś dla siebie :).
UsuńCarmex waniliowy oczarował i mnie :) Tubkowa wersja mnie baaaardzo rozczarowała, ale słoiczek i sztyft dają radę! :)
OdpowiedzUsuńJest sztyft w słoiczku i tubce? Dostępny w Polsce? ;) Ja kiedyś używałam Carmexu w tubce w wersji wiśniowej i mnie oczarował. Ale fakt, że wersja w słoiczku jest najbardziej skoncentrowana, zaraz później jest sztyft :).
Usuńnigdzie nie widziałam pomadek z Palmers'a! dobrze wiedzieć, że jest w Hebe.
OdpowiedzUsuńa na Bomb Cosmetics też się czaję, ale na kokosową wersję.
Proszę nie wklejać linków do sowich blogów, a także nie pytać czy poobserwujemy się nawzajem! Traktuję to jako spam i takie komentarze od razu zostają usunięte.